STAR WARS: HOLIDAY SPECIAL Jest w internecie jeden taki typek, który nieustannie męczył mnie, bym z heroizmem godnym krzyżowca wyrzynającego niewiernych, opisał plugastwo, którego recenzje właśnie podziwiacie. I od razu powiem wam, że było źle. Po pierwszych dziesięciu minutach ser spleśniał mi w lodówce, później usłyszałem rytmiczne pukanie do drzwi, w których ujrzałem ogłuszonego przez dialogi z filmu listonosza. Tego, co działo się z moimi skarpetkami nie będę nawet opisywał, dzieci mogą to czytać. Wszystko zaczyna się w chwili, gdy gwiezdny awanturnik, Hans Klops Z Solą oraz jego włochaty przydupas zostają zaatakowani przez flotę, składającą się z samych pacanów. Za diabły nie mogą dobrze trafić Sokoła Multiwitaminium, ale przez ową batalię, chłopaki prawdopodobnie spóźnią się na święta do domu czupakabrów… czubaków? Tych wielkich stworów wyglądających jak Lessie na dwóch nogach. Gdy po gościach ani widu ani słychu, matula kosmatej rodziny zaczyna wydzwaniać do różnych, znanych z oryginalnego filmu person. Jest tam Skywalker, jego królewska siora, Jeff Vader, Shredder oraz niejaki Popek, kretyn po trepanacji czaszki. W między czasie widzimy psychodelicznych mikro cyrkowców, podziwiamy nic nie znaczące ryki rodziny włochatych kolosów (bardzo długa scena), później orani jesteśmy koszmarnie wyglądającą kreskówką, w którym pierwsze skrzypce gra Bobba Friut i jesteśmy świadkami ataku nazistów na dom Ewooków… to ci wielcy i kosmaci? Nie chce mi się sprawdzać w Google. Film ten jest jedną wielką kpiną. Kpiną z fanów Star Wars, kpiną z sagi (którą widziałem raz, byleby widzieć o co chodzi) i kpiną z polskich drogowców. Wymęczyłem się na tym potwornie, a typek, który zmusił mnie do obejrzenia tego szajsu, już teraz dumnie służy jako flaga na maszcie piratów. Bierzcie z gościa przykład i czujcie się ostrzeżeni. Dla zainteresowanych: Cały film Werdykt:
Tegoroczne lato, "ani widu, ani słychu", chyba powoli szykuje się do odlotu do ciepłych krajów, razem z naszymi boćkami Ale nie martwcie się mamy
Ostatnio wokół Canal+ i nc+ było wiele zawirowań, dlatego warto przypomnieć fakty. W marcu bieżącego roku Canal+ wraz z ITI sprzedali swój większościowy pakiet akcji w Grupie TVN. Canal+ sprzedając swoje udziały w TVN-ie nie pozbył się jednak udziałów w platformie nc+. To oznacza, że Canal+ cały czas jest większościowym udziałowcem platformy satelitarnej, kontrolującym 51% akcji nc+. Scripps/TVN ma 32 proc. udziałów. Szef Canal+ ma ciekawe plany, które będą mogły być zrealizowane dzięki środkom pozyskanym po sprzedaży udziałów w TVN. Szef Grupy Canal+ poinformował, że trwają obecnie prace nad nowym serwisem wideo na życzenie, który będzie niezależny od telewizyjnych pakietów. Będzie więc dla Canal+ tym, czym dla HBO jest uruchomiony niedawno HBO Now. Polska jest dla Canal+ bardzo ważnym rynkiem, znajdującym się na drugim miejscu, tuż po rodzimej Francji, i to właśnie u nas Canal+ ma zamiar razie nie znamy żadnych konkretów, ale wnioskując z wypowiedzi Bertranda Meheuta można odnieść wrażanie, że zupełnie nie rozumie on polskiego rynku internetowych usług VOD. Na pytanie „jak zatrzymać w Polsce piractwo”, Meheut odpowiada, że należy karać piratów i edukować społeczeństwo, że korzystanie z pirackich kopii jest kradzieżą. Z kolei na pytanie, co zrobić z nielegalnym streamingiem, szef Canal+ udziela odpowiedzi, że należy zabronić emitowania reklam na pirackich stronach. To ma je odciąć od źródła finansowania. Z tych odpowiedzi wynika, że szef Canal+ nie do końca poznał polski rynek VOD Problem polega na tym, że karanie „piratów” w naszych warunkach jest… niezgodne z prawem, o ile pirat nie udostępnia nagrań dalej. Najlepiej pokazuje to przykład zamkniętych niedawno serwisów eKino i iiTV. Oglądanie filmów w tego typu serwisach jest zupełnie do źródeł finansowania, obawiam się, że Bertrand Meheut również nie ma racji. Reklamy generują zyski, ale warto zauważyć, że duży udział w przychodach mają sami użytkownicy, którzy wykupują na pirackich stronach dostęp do płatnych pakietów. Według PwC i IAB Polska aż 94 proc. Polaków oglądających wideo w sieci korzysta z nielegalnych źródeł, a aż połowa z nich za to płaci!Warto też prześledzić same zamknięcia serwisów eKino i iiTV, a wcześniej Kinomaniaka. W obu przypadkach założyciele pirackich stron nie wpadli przez to, że udostępniali pliki. Powodem zatrzymania było pranie pieniędzy i wątpliwe inwestycje. Twórcy serwisów dorobili się milionowych fortun, które wędrowały przez dziwne firmy i konta zakładane w „rajach podatkowych”, głównie w Lichtensteinie. Następnie pieniądze były inwestowane na warszawskiej giełdzie. Jarosław K., właściciel eKino i wielu innych podobnych stron, w ostatnich miesiącach zainwestował w ten sposób 8 mln zł na z tego wyciągnąć wniosek, że strony z pirackimi filmami znikają niejako przez przypadek. Powodem zamknięcia nie jest udostępnianie plików, a przekręty finansowe. To z kolei prowadzi do wniosku, że piractwo ma się w Polsce dobrze, a jedyną formą walki z nim jest tania legalna alternatywa. Gdyby widz miał do wyboru płacenie takich samych abonamentów na eKino lub na Netflixie, wybór byłby banalnie prosty. Czy nowy, niezależny Canal+ VOD ma szansę odnaleźć się na takim rynku? Szczerze mówiąc, wątpię. Serwis musiałby mieć naprawdę bogatą ofertę i jednocześnie zapewnić niski abonament. Dotychczasowe oferty VOD od nc+, (w tym obecny Canal+ VOD dla posiadaczy telewizji Canal+) delikatnie mówiąc nie powalały stosunkiem ceny do oferty. Nie chcę być złym prorokiem, ale patrząc na wypowiedzi szef Canal+ mam obawy co do jego nowego projektu. W Polsce do rozruszania rynku jest potrzebne zupełnie nowe rozdanie. Obawiam się, że tylko Netflix może takie zapewnić.
Jeden z klipów Ani i Dawida. Zobaczcie co działo się u nich na weselu!Subskrybuj kanał i bądź na bieżąco! Wkrótce kolejne realizacje!Zapytaj o termin i zarez
Długo zastanawialiśmy się z Martą za jaką toplistę wziąć się tym razem. Uznaliśmy, że pogoda ładna, czasu nie ma specjalnie dużo, myśleć się nie chce i warto by opisać filmy bezdennie głupie, ale w swoim gatunku charyzmatyczne, przebojowe i efektowne. Wpadliśmy więc na pomysł TOP 10, która opisze serie, w naszym mniemaniu bliźniaczo podobne do Szybkich i Wściekłych. Ma być bez sensu, ale za to z rozmachem. Ważnym czynnikiem jest też definiowanie swojego gatunku na nowo, przekraczanie ogólnie przyjętych granic. Aby ułatwić sobie nieco zadanie przy wyborze perfekcyjnej dziesiątki przyjęliśmy jeszcze jeden aspekt: muszą istnieć minimum trzy filmy z danej serii. Mam nadzieję, że udało nam się w tej topce zebrać największe perełki, które z pewnością pozwolą Wam fajnie i beztrosko spędzić kilka wieczorów. Kolejność nie odzwierciedla tego co o danych produkcjach myślimy i jest przypadkowa. Natomiast tak jak zawsze ja zabrałem się za stworzenie miejsc parzystych, a Marta nieparzystych. Zajrzyjcie koniecznie na jej Twittera – jest specjalistką od filmów, a już najbardziej tych z gatunku „grozy”. Wciągnijcie ją kiedyś do rozmowy, a nie pożałujecie. Mnie również znajdziecie na Twitterze, na moim blogowym fanpage’u oraz na Instagramie. Zapraszamy do kontaktu i zostawiania komentarzy! 10. Pitch Perfect Gdy chodzi o pomysł na serię głupią, bezsensowną i okropną nawet na papierze, to nic nie przychodzi mi do głowy szybciej niż Pitch Perfect. Jeśli z jakiegoś powodu Waszym pierwszym skojarzeniem jest twarz Vin Diesela czy sama postać Riddicka – to nigdy nie byliście w większym błędzie. Pitch Perfect opowiada o żeńskim zespole śpiewającym acapella czyli bez muzyki. Chociaż może nie do końca, gdyż chodzi o brak muzyki instrumentalnej, a same członkinie coś tam sobie buczą czy beatboxują. Wspomniane dziewczyny (z główną rolą Anny Kendrick) występują w rozmaitych konkursach – i mniej więcej na tego typu rywalizacji opiera się każdy z filmów. No więc na tym kończy się fabuła, a jakieś niesnaski, miłostki i inne tego typu atrakcje mało kogo w tej serii obchodzą i w sumie nie mają żadnego znaczenia. Wykonywane utwory to najczęściej covery znanych i lubianych szlagierów, które na bank znacie z radia. Jeśli oglądaliście kiedyś serialowe Glee i brakuje Wam muzycznych produkcji o niczym – Pitch Perfect to trzy durne (ale niezłe!) filmidła z niesamowitą ścieżką dźwiękową. Mam przeczucie, że seria na trójce się nie skończy, więc jak najszybciej zacznijcie nadrabiać zanim kolejna część wyląduje w kinach! 9. American Pie American Pie? Klasyka młodzieżowej komedii czy tego chcemy czy nie. Powstało już pewnie jakieś milion kolejnych części, ale tutaj pragnę wyróżnić jedynie główne, jeszcze ze “starą” ekipą. Ja wiem, że to jest złe, tandetne, a pewnie niejeden psycholog powiedziałby też, że szkodliwe. Żarty są tanie, seks wyjątkowo przerysowany, a bohaterowie niesamowicie durnowaci. Przy tym wszystkim, cała seria to jednak fajne i szczere kumpelskie kino o grupce popieprzonych znajomych oraz ich zmaganiach u progu dorosłości. Z dziewczynami, kumplami i tym dziwnym mitycznym seksem. Rozczula zwłaszcza plejada postaci: jeden w ogóle nie radzi sobie w sprawach damsko-męskich, drugi dziewczyny zmienia jak rękawiczki, a jeszcze inny marzy o seksownej matce swojego kumpla, prawdziwej kobiecie idealnej. Śmiem twierdzić, że zwariowana amerykańska seria, wzbogaciła edukację seksualną kolejnego pokolenia dorastających widzów, bardziej niż niejedna jej lekcja w szkole. Dziś kiedy tego typu historie dostajemy na każdym kroku i w każdej formie, historia młodego chłopaka i jego szarlotki raczej nie miałaby racji bytu. Magia sentymentu wciąż jednak działa, więc powtórkowe seanse pierwszych części to nie tylko dużo niewybrednej rozrywki, ale i wspomnienia czasów, kiedy wszystko było nowe, a świat stał przed nami otworem, zapraszając do poznania jego najbardziej pikantnych tajemnic 🙂 8. Droga bez powrotu Początkowo “Droga bez powrotu” nawet straszyła, a przede wszystkim miała ambicje na zostanie dobrym, długo zapamiętanym slasherem o kanibalach i grupie niezbyt okrzesanych turystów. Jeśli o o mnie chodzi to kupiłem w ciemno całą formułę: gęsty las, zepsute samochody, opuszczone chatki i trójkę zmutowanych wieśniaków, która gania z łukiem czy siekierką głównych, obowiązkowo niezbyt mądrych bohaterów. Dwie późniejsze wariacje (więźniowie z zepsutego autobusu oraz.. survivalowe reality show) trzymały poziom, aczkolwiek dawały bardzo wyraźny sygnał, że coś tu zaczyna być nie tak i należy uważać. Dziś “Droga bez powrotu” to 6 coraz głupszych części, które z butelką piwa i dużą paczką chipsów ogląda się jak w hipnozie (ale nie jak w Hipnozie od TVNu, nienienie). W momencie, gdy dystrybucja tych niezwykłych horrorów wyskoczyła z kina i została skierowana wyłącznie na rynki DVD, a dodatkowo kolejne filmy zostały niejako obiecane rokrocznie na każde kolejne Halloween – osobiście byłem wniebowzięty. Pamiętam jak siadaliśmy z młodszym bratem przed TV, wrzucaliśmy krążek do wiekowego już odtwarzacza i przez dokładnie półtorej godziny delektowaliśmy się coraz to durniejszym festiwalem zboczeń i coraz śmielej przegiętych morderstw. I było fajnie, bo rozrywkę otrzymywaliśmy w stałym przedziale czasowym i na najniższym poziomie (w slasherach to czasami ważne!). Niestety od 2014 roku w temacie kanibali zapanowała wyjątkowa cisza, a kolejnych części ani widu ani słychu. Aczkolwiek miejsce na tej liście Droga bez powrotu zajmuje iście zaszczytne – seria co prawda nie jest tak kultowa jak wszystkie Jasony, albo inne Koszmary z Ulicy Wiązów, ale warta sprawdzenia – koniecznie przy piwku, a jeszcze lepiej w grupie. Dla mnie (i wiem, że dla Marty też) absolutne mistrzostwo taniości i tandety. 7. Naga broń Klasyka amerykańskiej komedii, spod ręki niepowtarzalnego Davida Zuckera. Mimo że dowcip w wykonaniu Franka Drebina, według dzisiejszych prawideł – nazwalibyśmy wyjątkowo suchym – nie sposób nie śmiać się podczas seansu każdej kolejnej części. Nie psuje tego nawet fakt, iż w jednej z bardziej poczciwych ról pojawia się sam Simpson. Dokładnie ten Simpson! Motorem napędowym serii są jednak nie tyle suche żarty, co bezczelne i bezkompromisowe wyśmiewanie dóbr popkultury czy ówczesnego kina. Dostaje się każdemu i to jak najmocniej się da. Dla twórców nie ma żadnych świętości, więc z każdej strony obrywają najbardziej lubiane i popularne hity. Wyłapywanie co lepszych smaczków i nawiązań, może więc sprawiać nie lada frajdę miłośnikom amerykańskiego kina. Można się co prawda czepiać, zarzucać serii wyjątkowo durne poczucie humoru, seksistowskie żarty i rozpoczęcie mody na głupawe komedie, ale jedno trzeba twórcom przyznać: niewielu naśladowców potrafiło w kolejnych latach w sposób równie błyskotliwy co zgryźliwy nabijać się z kina i naszych przyzwyczajeń. (Jeśli mało Wam idiotycznego humoru to Naga Broń była również serialem o nazwie Police Squad dop. Piotrek) 6. XXX Wiem o czym pomyśleliście, ale niestety nie opisuje w tym miejscu losowego filmu pocieranego czy innej produkcji oralnego niepokoju. XXX to klasyka dobrej bitki z niezastąpionym i nabuzowanym niczym ruski traktor Vin Diesel’em. Całość kręci się wokół szybkich samochodów, szybkich kobiet i jeszcze szybszych sportów ekstremalnych. W kilku słowach wszystko wybucha, ludzie skaczą ze spadochronu, aby tłuc się w powietrzu z innymi ludźmi, a główny bohater promuje tylko dobre amerykańskie wartości. Jeśli seria o Bondzie jest dla Was zbyt nudna, a Johny English z Jasiem Fasolą zbyt głupi – sprawdźcie co robią nasterydowani agenci specjalni w serii dla prawdziwych mężczyzn. Trzy filmy, z czego najnowszy (i najlepszy) z 2017 roku. Ja chociaż początkowo sceptyczny – dziś mam ochotę na więcej, lepiej i mocniej! Obyśmy się doczekali kolejnych przygód niestrudzonego zabijaki! 5. Noc oczyszczenia Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co bardziej zasługuje na miejsce na tej liście? Piła, czy może Noc Oczyszczenia? Obydwa tytuły bazują na wyjątkowo krwawych i wymyślnych scenach tortur i morderstw, jako pretekst wykorzystując całkiem ciekawy pomysł fabularny. W Pile jest to wątek ponoszenia odpowiedzialności za to jaki mamy wpływ na swoje życie i życie postronnych osób, w Nocy… trochę niewygodna prawda o tym, że w sumie to nie wiemy do czego bylibyśmy zdolni, gdyby nie ograniczało nas prawo. Ostatecznie postawiłam na ten drugi tytuł, nie tylko ze względu na pomysłowy motyw przewodni, ale i ogólne wykonanie. Noc oczyszczenia to nie tylko szpila wbita w nasze poczucie bezpieczeństwa, ale i bajeczna, nieco cyrkowa forma. Mroczne, groteskowe maski, które przywdziewają obywatele wyruszający na łowy, podrasowane samochody i ogólny klimat makabrycznego przedstawienia, to mocne strony każdej kolejnej części. Pierwsza z nich była dość skromnym dramatem rodzinnym, w którym estetyka filmów home invasion, dopiero zaczynała zmierzać w mocno przerysowane tony, które stały się udziałem kolejnych części. Dziś dostajemy już prawdziwą jazdę bez trzymanki, bo obywatele Stanów Zjednoczonych wręcz prześcigają się w wymyślaniu co bardziej kuriozalnego sposobu zgładzenia najbardziej wkurwiających ludzi w swoim otoczeniu. Skoro prawo na to pozwala, to dlaczego by nie skorzystać ;)? 4. HAROLD I KUMAR TRYLOGIA Harold i Kumar to seria odrobinę zapomniana, a przez wielu z Was całkowicie pominięta. Bo przyznajcie szczerze: ilu z Was drodzy czytelnicy słyszy o niej pierwszy raz? A tymczasem mamy tu do czynienia z całkiem niezłą trylogią, która generalnie opiera się głównie na jaraniu blantów. Już pierwsza część czyli „O dwóch takich, co poszli w miasto” nie jest zbyt inteligentna – dwóch nastukanych pod korek koleżków widzi w telewizji reklamę White Castle – hamburgerowni z uroczymi malutkimi burgerami. Postanawiają za wszelką cenę tam dotrzeć i ugasić swoją rosnącą gastrofazę, a podczas wędrówki czeka ich oczywiście całe morze niedorzecznych przygód. Kawały o gejach, fiutach, dupach, zielsku i rasizm? Zapraszamy na seans! Najjaśniejszą częścią całej filmowej serii jest Neil Patrick Harris (który wtedy jeszcze był na topie dzięki roli Barneya z Jak Poznałem Waszą Matkę). Neil gra trochę samego siebie, a trochę wspomnianego Barneya w nieludzko podrasowanej wersji czyli ćpuna, zboczeńca i ostrego ruchacza. Cała seria liczy trzy filmy, oprócz wspomnianego „wyjścia w miasto” są jeszcze „Harold i Kumar uciekają z Guantanamo” oraz „Harold i Kumar 3D: Spalone święta”. I chociaż ostatni film nie jest moim ulubionym, bo gwiazdkowe produkcje zwykle mnie odrzucają – gdzie indziej zobaczycie Świętego Mikołaja nafaszerowanego śrutem ze strzelby? Oj, scenarzyści byli chyba bardzo niegrzeczni w tamtym roku. Seria idealna do pośmiania się w małej grupce, albo spokojnego wieczoru z blantem czy obowiązkowo schłodzonym piwkiem. Jestem pewien, że większości z Was się spodoba. Tylko nie na trzeźwo! Nie wolno! 3. Oszukać przeznaczenie Jedna z najbardziej pomysłowych filmowych serii EVER. Mimo że każda kolejna część była już odrobinę słabsza, to jednak wszystkie oglądało się ze sporą przyjemnością. Gratką dla wiernych miłośników serii były różne smaczki i nawiązania do poszczególnych odsłon, pojawiające się tonami w każdym kolejnym filmie. Przykładowo finałowy twist w piątej odsłonie, z pewnością zaskoczyłby niejednego widza nawet i dziś, a jak wiemy lęk przed śmiercią i jej nieuchronność nie znają granic. Twórcom przez długi czas udawało się bezbłędnie utrzymać zainteresowanie widza pomysłowymi zwrotami akcji i tajemniczą atmosferą. Dorastający miłośnicy horrorów mogli również utożsamiać się z nastoletnimi bohaterami i kibicować w walce z tak trudnym przeciwnikiem jakim jest dla każdego z nas przeznaczenie. Co tu dużo mówić, magia sentymentu i wspomnień trwa do dziś, a wracanie po latach do poszczególnych produkcji z tej serii to nadal przepyszna zabawa. I jeśli chwilę się nad tym zastanowić – drugiej takiej horrorowej epopei nie ma i pewnie już nigdy nie będzie. 2. Step-UP Rozmawiając z Martą o niniejszej TOP Liście kierowaliśmy się wspomnianym już wcześniej kryterium: seria o której piszemy to Szybcy i Wściekli swojego gatunku, absolutny fenomen i nowa jakość. Tak więc nie mogło zabraknąć tu najsłynniejszej serii tanecznej, która w moim odczuciu zrewolucjonizowała i przeniosła na nowy poziom produkcje muzyczne. Seria Step-Up to prosta, ale efektowna fabuła, w której przeplatają się: taniec, miłość, taniec, zdrada, taniec i jakiś wielki konkurs tańca. To także wypalająca oczy choreografia (chociaż moim zdaniem dopiero od Step UP 3D) i niezwykłe pokazy giętkości pięknych i młodych tancerzy. W serii tej dominuje hip-hop i street dance, ale nie zabrakło też baletu, tańca towarzyskiego czy gorących latynoskich rytmów. Rozrywka totalnie odmóżdżająca, wspaniała graficznie i zniewalająca ruchowo. Nie liczcie więc na cytowanie szekspira, ale na mnóstwo kolorowego tańca – niekiedy przeczącego wszystkim prawom fizyki. Seria Step-Up liczy obecnie pięć części, niestety od 2014 roku nie pojawiły się plany, ani zapowiedzi kolejnych. Ja jednak mam nadzieję, że moje ulubione produkcje taneczne nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa. Bo liczne podróby jak Honey czy Street Dance są niestety całe lata świetlne za tymi niezwykle głupimi, ale efektownymi produkcjami. 1. Szybcy i wściekli Pierwszy tytuł jaki przychodzi mi do głowy na myśl o głupawych seriach, przy których człowiek śmieje się jak prosię to właśnie Fast and Furious. Seksowne laski, twardzi faceci, zajebiste fury i ekstra plenery. A do tego bezkresne morze suchych one-linerów i absurdalnych sytuacji. Czego chcieć więcej! Cała seria o szybkich i wściekłych to prawdziwe uosobienie rozrywki, o której wstydzimy się powiedzieć, że nas rajcuje. Wobec każdej kolejnej pojawiającej się części, nie mam najmniejszych oczekiwań, dlatego zawsze bawię się świetnie. Kto myśli o prawach fizyki, gdy w bajecznych plenerach ścigają się najpiękniejsze auta świata, kierowane przez największych twardzieli kina akcji lub ich równie bezkompromisowe towarzyszki? Bo wbrew pozorom, cała seria, to nie tylko parada falujących biustów i pośladków, ale i świetne kobiece postaci, które w niczym nie ustępują facetom. Gal Gadot była prawdziwą twardzielką już przed przywdzianiem kostiumu Wonder Woman! A Michelle Rodriguez? Która z nas nie chciałaby każdego problemu traktować z buta tak jak ona? Ale nie bawmy się w głębsze interpretacje i doszukiwanie się sensu. Szybcy i Wściekli to przede wszystkim wyśmienita, kolorowa, energetyczna, pulsująca wysokimi temperaturami rozrywka, przy której łatwo zapomnieć o bożym świecie. Kto by się przejmował jakimiś drobiazgami, gdy niektórych życie pełne jest problemów w stylu: jak bezpiecznie zaparkować samochodem, który właśnie wyskoczył z bajecznie eleganckiego wieżowca.
@LadyInB43912586 @Ela08230527 Lista była, tylko zakupów ani widu ani słychu, cofnęliśmy się do czasów przedfenicjańskich, wymieniało się towar za towar, panami byli ci co nie pili i nie palili, ale kto za komuny nie pił. 28 Oct 2021
Kuroko czuł na twarzy ciepłe promienie słońca. Niebo tego dnia było nieskazitelnie czyste, bez choćby najmniejszego białego obłoczka; podobnie spokojne zdawało się być morze. Szumiało cicho, a drobne fale raz po raz pluskały o brzeg, próbując sięgnąć bosych stóp Tetsuyi. Błękitnowłosy wpatrywał się w wodę, mrużąc przy tym oczy. Gdzieś w oddali widział przepływającą niedużą łódkę o białych żaglach, wyróżniającą się na tle monotonnego błękitu. Woda z pewnością była ciepła, nagrzana słońcem. Kuroko naszła ochota, by zanurzyć się w niej, popłynąć jak najdalej, sprawdzić swoje możliwości. – Tetsuya!- za sobą usłyszał natarczywe wołanie Akashiego; tak jakby mężczyzna już od dłuższej chwili próbował zwrócić jego uwagę. Odwrócił się, spoglądając niepewnie na stojącego za nim Seijuurou. Mężczyzna miał na sobie jedynie kąpielówki. Czerwone włosy drgały w letnim wietrze, jedno czerwone i jedno złote oko spoglądało na Kuroko z niejakim rozbawieniem. – Pytałem, dlaczego nie wejdziesz do wody? – Dlaczego...- powtórzył cicho Tetsuya, z zaskoczeniem patrząc na uśmiech Akashiego. Był taki... zwyczajny. Taki ciepły. Zupełnie jak dawniej, jak w czasach, kiedy byli razem, kiedy nikt ani nic nie próbowało ich rozdzielić. Gdy byli szczęśliwi. Gdy byli tylko dla siebie. – To ja się ciebie pytam – westchnął Seijuurou, jeszcze bardziej rozbawiony. Skinął w kierunku plażowych ręczników i parasola za swoimi Chodź. Skoro nie możesz się zdecydować, to zjedz ze mną arbuza. Kuroko jeszcze przez chwilę stał w miejscu, po czym odwrócił się i podążył za Seijuurou. Szedł dziwnie powoli, jakby był ospały, albo zmęczony – nawet, jeśli żadnego zmęczenia czy otumanienia nie odczuwał. Stanął przed ręcznikami, patrząc jak Akashi pochyla się nad dużym koszem piknikowym i wyciąga z niego arbuza. Uniósł go na wysokość swojej twarzy i przyjrzał się mu z uśmiechem. Następnie odwrócił się do Kuroko i podał mu go. – Pokroisz go dla mnie?- zapytał. Tetsuya skinął głową, przełykając ślinę. Głos Akashiego był łagodny, przyjazny. Wziął do rąk arbuza, przyglądając mu się. Pamiętał, że on i Akashi czasami raczyli się nim w upalne dni w swoim mieszkaniu, oglądając nudne filmy na kanapie w salonie i leniuchując. – Głos Akashiego nagle się zmienił. Wciąż był łagodny, ale teraz sprawiał wrażenie, jakby Seijuurou upominał o coś błękitnowłosego. Jakby karcił niegrzeczne dziecko. Kuroko spojrzał na niego, skruszony. Akashi coś mu podawał. Nóż? Kuroko musiał znów się zamyślić, przez co Seijuurou zmuszony był go ponownie kilka razy zawołać... czy tak? Tetsuya spojrzał na nóż, który trzymał w ręce Akashi. Jego ostrze skierowane było prosto ku niebu, Seijuurou zaciskał uchwyt w pięści. To był duży nóż, o wiele za duży jak do pokrojenia takiego małego arbuza. Kuroko chciał mu o tym powiedzieć. Spojrzał w oczy Seijuurou, ale ten opuścił je na trzymanego przez Tetsuyę arbuza. Kuroko również opuścił wzrok na dół. W dłoniach trzymał głowę Kagamiego Taigi. – Aaah!- krzyknął z przerażeniem, otwierając oczy i podrywając się na łóżku. – Kuroko!- Pochylający się nad nim Kagami odskoczył do tyłu, przestraszony jego nagłym zrywem. Tetsuya, dysząc ciężko, spojrzał na niego, przez chwilę nie mogąc sobie przypomnieć, gdzie się znajdował i skąd wziął się tu Taiga. – Kagami-kun...- sapnął cicho, starając się uspokoić oddech i rozszalałe w piersi serce. – Trochę się wierciłeś, więc chciałem cię obudzić...- wymamrotał Taiga, przełykając Wydawało mi się, że śni ci się koszmar. – Mmm...- Kuroko wziął głęboki oddech, podnosząc się ostrożnie do pozycji W porównaniu z poprzednimi, ten był prawie przyjemny... – Zrobiłem kakao – powiedział Kagami, a Tetsuya uzmysłowił sobie, że rzeczywiście czuje zapach Wolałem cię teraz obudzić, bo potem nie zaśniesz w nocy. Kuroko westchnął cicho, odrzucając od siebie koc i wstając z łóżka, czy raczej z kanapy, którą rozłożył dla niego Kagami. Przetarł dłońmi twarz, podchodząc za Taigą do stolika, na którym ustawiono trzy kubki kakao. Tetsuya przystanął. – Twój chłopak wrócił? – Mhm. Bierze prysznic, ale za pół godziny i tak wychodzi. Zdążysz go przynajmniej poznać i streścić mu swoją sytuację. Większość i tak wie ode mnie. Już dawno mu o tobie opowiadałem. – To dość...- Kuroko szukał w głowie właściwego Powiedziałbym „kłopotliwa” chwila w takim wypadku. Czy twój chłopak nie jest zazdrosny? Kagami zarumienił się lekko i odchrząknął. – Cóż, nawet jeśli, to raczej tego nie okazuje – mruknął, spoglądając w kierunku drzwi Myślę, że jest na tyle wyrozumiały, że potrafi pogodzić się z prawdą o naszych relacjach. Nie łączy mnie z tobą to, co kiedyś, ale jesteś dla mnie ważny. – Ty dla mnie również – powiedział cicho Tetsuya, siadając powoli na krześle i wbijając wzrok w kubek parującego Dlatego wolałbym, żebyś dał sobie spokój z pomysłem ratowania mnie, zabrał swojego chłopaka i uciekł z nim jak najdalej. Nie myśleliście o tym, żeby opuścić kraj? Przecież sporo czasu w dzieciństwie spędziłeś w Ameryce, znasz dobrze angielski. Może spróbujecie właśnie tam? – Kagami wzruszył Ale to zależy też od Tatsuyi, a nie tylko ode mnie. Nie wierzysz w niego, bo nie masz specjalnych podstaw, ale jeśli ktoś jest w stanie wspomóc nasz kraj i oczyścić go z takich kanalii jak Akashi, to tym kimś jest właśnie Tatsuya. Drzwi do łazienki otworzyły się i u progu pojawił się wysoki mężczyzna. Kuroko obrócił ku niemu głowę, przyglądając mu się z zainteresowaniem. Był to pierwszy partner Kagamiego po jego związku z Tetsuyą, błękitnowłosego ciekawiło więc, z kim związał się jego były. Tatsuya okazał się być zupełnie różny od Kuroko. Wysoki i szczupły, ale dość szeroki w ramionach – zupełne przeciwieństwo Kuroko, który był niski i raczej wątły, choć mięśni mu nie brakowało. Tatsuyę wyróżniały również przydługie czarne włosy, z zakrywającą lewe oko grzywką oraz małym pieprzykiem pod prawym. Choć mężczyzna z pewnością był przystojny, na jego twarzy widać było wyraźne ślady zmęczenia, zapewne spowodowane niebezpieczną i stresującą pracą. Kuroko wstał od stołu, by przywitać się z chłopakiem Kagamiego. – Widzę, że Taiga postanowił cię już obudzić – powiedział mężczyzna, podchodząc do niego z uśmiechem na twarzy i wyciągając ku niemu Himuro Tatsuya, partner Taigi. Miło mi cię poznać. – Mnie również jest miło, Kuroko założył, że mężczyzna jest od nich starszy, bo na takiego właśnie Nazywam się Kuroko Tetsuya. Jestem tym nieszczęśnikiem, o którym, zdaje się, wspominał ci Kagami-kun. – „Kagami-kun”?- Himuro zerknął z uśmiechem na Jeśli dobrze kojarzę, byliście kiedyś parą? – Tak – odparł spokojnie Stare dzieje... – Nigdy nie zwracaliśmy się do siebie po imieniu – wyjaśnił Kagami, rumieniąc się lekko i przecierając dłonią A Kuroko już tak ma, że do wszystkich zwraca się grzecznościowo... – Ahh, już rozumiem!- Himuro uśmiechnął się szerzej, znów odwracając do Usiądźmy, Kuroko. Taiga już jakiś czas temu opowiadał mi o nieprzyjemnościach, jakie cię spotkały. Akashi Seijuurou, co? Czołówka Czarnej Himuro zajął miejsce przy stoliku, dosuwając sobie Zanim poznałem Taigę, był nawet moim celem, ale ciężko było trafić na jego ślad. Więc to dlatego był taki nieuchwytny. Podążał za tobą. – Nie mów tak, jakby to była jego wina – skarcił go łagodnie Kuroko niczym nie zawinił. To Akashi jest popieprzony. – W to nie wątpię – westchnął Tatsuya, upijając łyk Czyli Akashi kieruje się jednak jakimiś motywami?- zapytał, patrząc z powagą na Pozbywa się osób mających jakikolwiek związek z tobą, czy może po prostu zabawia się po drodze, goniąc za tobą? – I jedno i drugie – mruknął w odpowiedzi Kuroko, spuszczając Zaczęło się od mordowania moich bliskich... a potem, podczas ścigania mnie, ofiarą padał każdy, kto miał ze mną jakikolwiek bliższy kontakt. – Opowiedz mi o wszystkim, Kuroko – poprosił Od deski, do deski: jak to się wszystko zaczęło, dlaczego się zaczęło, jak wyglądało dotychczas twoje uciekanie. Powiedz mi wszystko, co wiesz o Akashim Seijuurou. – Jaki w tym sens, Himuro-san?- zapytał spokojnie Przecież to nie tak, że jeśli dowiesz się tego wszystkiego, znajdziesz sposób na to, by go złapać. – Nie chcesz, żeby został złapany? – Chcę – odparł Chciałbym w końcu zaznać spokoju w życiu. Ale wiem, jaki jest Akashi-kun i wiem, że bez względu na wszystko nikt z nim nie wygra. – Może odnosisz takie wrażenie, ponieważ przywykłeś do przegrywania z nim – powiedział Tatsuya. Miałem już do czynienia z nie jednym psychopatą i każdy jeden był niebezpieczny, ale, jak zapewne możesz wywnioskować z faktu, że siedzę tu teraz z wami, każde starcie wygrałem. Z Akashim był o tyle problem, że nie znałem jego portretu psychologicznego. Nikt nic o nim nie wie, prócz tych oczywistych faktów, takich jak ten, że przed wojną skończył dobre studia i został dyrektorem firmy ubezpieczeniowej, miał słabe kontakty z ojcem, a także sypiał ze swoją sekretarką. Kuroko przełknął ciężko ślinę i zacisnął lekko dłonie na swoim kubku. Nadia. Tak miała na imię sekretarka, z którą Akashi sypiał. Tak miała na imię ta, która przyczyniła się do ich rozstania. Tak miała na imię pierwsza ofiara Seijuurou. Tetsuya nigdy w życiu nikogo nienawidził tak bardzo, jak jej. Nawet, jeśli było mu jej żal z powodu okrutnej śmierci, jaka ją spotkała. – Jesteś tak naprawdę jedyną pozostałą przy życiu osobą, która zna Akashiego Seijuurou – ciągnął dalej Jedyną, która zna go najlepiej. Bo przecież mieszkałeś z nim, prawda? Byliście parą, więc z pewnością wiesz, jaki Akashi Seijuurou był prywatnie; czy pokazywał inną twarz? Może bił cię, poniewierał tobą, albo groził? Kuroko aż się uśmiechnął, kręcąc głową. Rozbawienie jednak szybko minęło, kiedy przypomniał sobie chwile, kiedy dzwoniła komórka Akashiego, a on, zamiast zwyczajowo odebrać telefon, wyciszał dźwięki; jego wymijające odpowiedzi na pytanie, kto dzwonił, kto pisał, czego chciał. Tetsuyę czasem to irytowało, czasem bardzo złościło, ale ufał swojemu chłopakowi. Był mu ślepo oddany. – Nie robił nic takiego – odpowiedział Kuroko na pytanie Akashi-kun był aniołem. Nigdy mnie nie skrzywdził; nie potrafiliśmy się nawet kłócić. Czasem dochodziło tylko do niewinnych sprzeczek, ale szybko odchodziły w zapomnienie. I, zanim coś zasugerujesz, Himuro-san: Akashi-kun nie miał wówczas żadnej ukrytej natury. Średnio lubił horrory, nie ekscytowały go żadne krwawe sceny, nie interesował się mordercami i psychopatami. Jego myśli pochłaniała praca i zwykłe, codzienne życie ze mną. On... on nigdy mnie nawet nie obraził. – Wobec czego jak to się stało, że zaczął cię ścigać? Jak to się stało, że zaczął mordować? Kuroko milczał przez chwilę, zbierając myśli. Tyle razy przez to przechodził. Tylu ludziom, którzy chcieli w mniejszym czy większym stopniu pomóc mu, opowiadał o sobie i o tym, jak doszło do tego, że przestał być panem własnego życia. Każda z tych osób już nie żyła. Czy jeśli powie teraz Kagamiemu i Himuro swoją historię, zmieni to coś? Czy niespodziewanie znajdą rozwiązanie i uratują Tetsuyę? Ale kosztem czego? Kagami może zginąć. Himuro również może utracić życie. Jeśli i oni zostaną zabici, Kuroko nie będzie miał już nikogo. Do tej pory pocieszał się chociaż myślą, że Taiga był jedyną osobą, jakiej Akashi nie zdołał mu odebrać. A teraz... – Wiem, co myślisz, Kuroko – powiedział nagle Martwisz się o mnie, martwisz się, że zginie też mój chłopak. Ale jeśli nie zaryzykujemy teraz całą trójką, to co ci pozostanie? Dalej uciekać i dalej zostawiać za sobą trupy? Masz niepowtarzalną okazję nie, żeby wykorzystać kogoś do pomocy, ale żeby skorzystać z czyichś dobrych chęci. Przestań się tak uparcie opierać i pozwól nam ci pomóc. – Nie masz pojęcia, ilu ludzi już próbowało, Kagami-kun...- westchnął Kuroko. – Tak, tak, i każdy zginął – westchnął również Ale ja i Tatsuya póki co nie ruszamy się z Japonii. Kiedy Akashi się tutaj zjawi, a na pewno się zjawi... to chcemy być gotowi. Pomóż nam, Kuroko. Nie tyle dla siebie, co dla reszty społeczeństwa. Trzeba ubić tego dupka, wykorzystać każdą szansę, jaką dostaniemy. Ty jesteś naszą najlepszą. – Naprawdę wierzycie, że to się uda?- nie dowierzał Sądzicie, że uda wam się przechytrzyć Akashiego-kun? – Wystarczy, że doprowadzimy do jakiegokolwiek starcia – powiedział Nas jest trzech, on jest tylko jeden. – Akashi-kun pozbywał się w pojedynkę większych, bardziej zorganizowanych grup – mruknął Ale dobrze, niech będzie. Opowiem wam wszystko, co wiem o Akashim-kun, choć nie sądzę, by cokolwiek z tych informacji miało was natchnąć. – Przekonajmy się – powiedział Himuro, uśmiechając się lekko do Kuroko. Tetsuya spojrzał na niego z odrobiną zrezygnowania. Wziął głęboki oddech a potem wypuścił go powoli. Zaczął swoją opowieść.
Ciekawe co ma do powiedzenia Jacek Magiera, kadra każdego dnia szczuplejsza a wzmocnień ani widu ani słychu 27 Jun 2023 15:48:53
Ani chýru, ani slychu po lesíku, Erdőnek se híre, se hamva [1] Szép, preklad: F. Cs. Két évvel ezelőtt vágták ki a Garamkövesd irányába vezető út mellett díszelgő elöregedett,
Look up the Polish to English translation of widu in the PONS online dictionary. Includes free vocabulary trainer, verb tables and pronunciation function.
Witam. Mamy marzec a aktualizacja p9 do androida 7.0 w play ani widu ani słuchu. Czy Huawei może się wypowiedzieć na ten temat. Czy zdjąć brand i wtedy? Soft EVA-L09C09B141
. ugrt8kv2qw.pages.dev/718ugrt8kv2qw.pages.dev/509ugrt8kv2qw.pages.dev/22ugrt8kv2qw.pages.dev/468ugrt8kv2qw.pages.dev/310ugrt8kv2qw.pages.dev/630ugrt8kv2qw.pages.dev/494ugrt8kv2qw.pages.dev/396ugrt8kv2qw.pages.dev/765ugrt8kv2qw.pages.dev/789ugrt8kv2qw.pages.dev/9ugrt8kv2qw.pages.dev/307ugrt8kv2qw.pages.dev/620ugrt8kv2qw.pages.dev/967ugrt8kv2qw.pages.dev/713
ani widu ani słychu cały film